poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Relacje bliższe i dalsze

Dziś trochę z innej beczki, a mianowicie nie o relacjach między-nierozłączkowych, a o tych między-ludzko-nierozłączkowych.

Nasze nierozłączki to bezspornie dwa dzikusy i raczej nie łudzimy się, że kiedykolwiek uda nam się je oswoić tak, że będą nam siadać na rękach czy choćby głowie czy ramionach.
Ogólnie mogę powiedzieć, że nasze papugi raczej już wiedzą, że my to my, czyli członkowie stada, że to my dajemy im jeść i sprzątamy im oraz donosimy nowe patyki. I nawet coraz bliżej ich możemy podejść i popatrzeć na nie. Z jednym wyjątkiem - bez widocznych rąk. Nie wiem, co one widzą w tych rękach, czemu aż tak się ich boją.. Przecież za pomocą rąk również dostają jeść. I mimo że w klatce już od dawna nie ma paniki w momencie wyjmowania i wkładania karmnika, to ręka zawsze jest bacznie obserwowana i wzrokowo trzymana na odległość.

Dziobak okazuje klasyczne zaniepokojenie, gdy zbliżamy się do klatki lub do niego gdy siedzi gdzieś tam poza klatką. Praktycznie każdy kontakt bliższy niż 20 cm jest niemożliwy i zakończony ucieczką, ale te 20 cm i tak uznaję za sukces, bo zielone ptaszydło jest dzikie w rozumieniu asocjalnym: po prostu widać, że nikt wcześniej się nim nie interesował w sensie oswajania z człowiekiem (tzn. poprzednia właścicielka).

Dzikość Puszka z kolei wynika chyba z jej młodego wieku, bo szaleje i przede wszystkim psoci jak nakręcona. I czasem mam wrażenie, że się nas boi, innym razem myślę, że robi coś (broi!) celowo, żebyśmy zareagowali, bo dobrze wie, że nie wolno, a czasem, że zaraz będę mogła jej dotknąć. Do niej już można podejść bardzo blisko, powoli i bez gwałtownych ruchów, poza klatką, a nawet na odległość 5 cm przez kraty.

Jedną z ulubionych nierozłączkowych zabaw jest obgryzanie kartonowej rolki po papierze toaletowym. Bitwa o rolkę jest zajadła, choć głównym obrońcą i obgryzaczem w jednym jest Dziobak, który zwykle zachłannie zawłaszcza sobie rolkę. Na początku tylko słyszeliśmy, że coś się dzieje w kuwecie, ale gdy tylko próbowaliśmy podejść i podejrzeć, to oba ptaki uciekały w górę klatki. Teraz podchodzimy, oglądamy, a one nami się w ogóle nie przejmują. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się nakręcić filmik z tych walk, bo jest to przekomiczne :)

Ostatnio jednak miała miejsce niezwykła, jak dla mnie, sytuacja. Przyniosłam do domu świeże gałązki, wypuściłam dziobaki i chciałam im je przyczepić do klatki. Ale patrzę, Puszek siedzi i bacznie obserwuje te patyki, które trzymam w ręku. Więc tak ni z tego ni z owego podetknęłam jej jeden z nich pod dziób, a ona jakby nigdy nic zaczęła obgryzać listki i pączki. Byłam w szoku, ale ona w ogóle się nie bała i mimo że patyk trzymałam w RĘKU, biegała za nim jak mały piesek żeby jak najwięcej ugryźć i obskubać. Dziobak oczywiście łypał spode łba i na początku nawet ze strachu (o Puszka? o siebie?) zaczął coś tam świergolić, czym Puszka zaniepokoił, ale potem po prostu trzymał się dalej, a Puszek zachłannie skubała patyk. Poniżej filmik z naszych wyczynów :) (na początku jest trochę nieostry, później już ok)


Więc może jednak kiedyś będzie to ramię lub ręka? :)

poniedziałek, 18 lipca 2011

Gałązkowe sprzeczki

Role znów w miarę się wyrównały. Wieczorne walki się skończyły. Dziobak po chwilowym zwątpieniu we własne siły i po przełamaniu strachu przed już większym od niego i wciąż dzikszym Puszkiem znów daje sobie radę. Co więcej, w niektórych dziedzinach znów on wiedzie prym.

Weźmy na przykład obgryzanie patyków poza klatką. Jeszcze niedawno Dziobak nie mógł w spokoju oddawać się ulubionemu zajęciu nierozłączek, czyli przerabianiu na wióry wszelkiej maści patyków i gałązek właśnie, bo Puszek wszędzie musiała wsadzić i swój dziób. Dziś Dziobak z wielką energią i skutecznością broni swoich gałązkowych zdobyczy, a Puszek przyjmuje to z wielkim zdziwieniem.

Również w klatce zapanował większy spokój. Od czasu do czasu wciąż wybuchają kłótnie, ktoś kogoś zwali z patyka, ale i tak miłość kwitnie :) Poza tym Dziobak ma nowe hobby wewnątrzklatkowe, ale o tym następnym razem ;)

Dziś mały filmik obrazujący wzajemne stosunki patykowe. Jakość kiepska, ale to stara kamerka internetowa przymocowana do klatki. W ten sposób udało mi się nakręcić super bliskie ujęcia :)

piątek, 24 czerwca 2011

Świat na głowie

Ostatnio wszystko w nierozłączkowym świecie stanęło na głowie. Ogólnie mówiąc - role się odwróciły. Pałeczkę w naszej nierozłączkowej parce przejmuje półroczna już Puszek. Ona nadaje ton w klatce i poza nią, Dziobak został zepchnięty do roli nierozłączki rozstawianej po kątach. Teraz Puszek znienacka szczypie za kuper albo przegania z patyka. A biedny zdezorientowany Dziobak nie do końca wie co ze sobą zrobić.

Puszek po ok. tygodniowym buncie, kiedy to nie chciała spać w klatce, nagle stwierdziła, że spanie w klatce jednak jest super, i punktualnie po zachodzie słońca za pobliskie kamienice podąża do klatki na kolację i do spania. To, że Dziobak już tam jest, jest właściwie oczywiste. Siłą rzeczy dwie nierozłączki w ten sposób spędzają dzień w klatce wspólnie, aż wrócimy do domu i je wypuścimy. Najwyraźniej Puszek w tym czasie nie próżnuje i uczy Dziobaka co to jest posłuszeństwo. Dziobak mimo że jest starszy, to jednak jest już nieco mniejszy od Puszka, która najwyraźniej wykazuje objawy zaawansowanego ADHD - wszędzie jest jej pełno, wszędzie musi być pierwsza, wszędzie gdzie chce siedzieć Dziobak, ona musi siedzieć też, zaczepiać go, wyrywać z dzioba patyki, piórka itp. Dziobak jest trochę skołowany faktem, że jakaś młoda siksa rozstawia go po kątach, skacze na niego z dziobem, nie pozwala się zbliżyć, mimo że jeszcze nie dawno to on był tym co skacze i rządzi.

Z tego wszystkiego jednak co innego jest najciekawsze: 2 minuty później Puszek przychodzi i się przytula, albo Dziobak jednak jakimś sposobem wdrapuje się na patyk i się przytula, no i tak sobie zasypiają obok siebie w największej zgodności i miłości. Dla przeciętnego zjadacza chleba jest to dość niepojęte..   Obojętnie jak bardzo idą w ruch dzioby, nie ważne, że przed chwilą na dnie klatki lub gdzieś na klatce, gdy są wypuszczone, przed chwilą wirował zielono-niebieski kłębek piór w zaciętej szermierce na dzioby o patyk, piórko czy liść, chwilę później ten sam zielono-niebieski kłębek siedzi przytulony i jakby nigdy nic przytula się i całuje. Jak dla mnie jest to niesamowita nierozłączność :)

A oto przykład co wieczornego rytuału w ostatnim czasie:



Tu z kolei o dziwo stanowiska broni Dziobak, rzadki widok ostatnio:


Ciekawe co z tego wyniknie.. :)

piątek, 3 czerwca 2011

Totalna demolka czyli historia pewnej lampy

Jak wiadomo, nierozłączki są ptaszkami, które uwielbiają demolkę i ciągłe pogryzanie czegoś, najlepiej drewnianego lub papierowego. Najwyraźniej jednak gazeta wokół klatki oraz świeże badylki już im się znudziły..

Zaczęło się dość niewinnie, od małej dziurki. Jednak tak jak wspominałam ostatnio, Puszek odmawia spania w klatce i efekt niekontrolowanej demolki w ciągu dnia wygląda następująco:


Kolejnego dnia już coraz gorzej...

Dzieło prawie dokonane:                                                             

Wersja filmowa (należy zwrócić uwagę na gorliwość i satysfakcję): 

 No i marne resztki do pogryzania zostały:                                                             

Wersja filmowa:

Lampa jak widać nie przeżyła nalotu.. Oczywiście demolka nie trwała krótko, lampa dzielnie się broniła, ale po ok. 4 dniach jednak się poddała.. Teraz leży na regale i dogorywa, a nierozłączki okazały się niezwykłą siłą recyclingową, lampy jest coraz mniej.. Ale jaka cisza! Tylko słychać "chrup, chrup, szelest, szelest".


Jaki z tego morał? Lampy z ikei są bardzo smaczne. I nie żyją długo, gdy nierozłączki nie chodzą spać do klatki.

środa, 18 maja 2011

Bunt nierozłączek

No. To mamy bunt na pokładzie. Towarzystwo nie chce mieszkać w klatce.

Założenie naszej minihodowli było takie, jak zresztą zapewne i większości hodowców trzymających papugi w mieszkaniach, że papugi w ciągu dnia są w klatce, wypuszczane zostają jak szanowni państwo właściciele mieszkania wracają z pracy, a gdy zapadnie zmrok grzecznie idą spać na patyk.

Założenie w naszej minihodowli nie sprawdziło się :]

Puszek mimo wielkiej, i istotnie coraz większej wzajemnej miłości do Dziobaka nie chce z nim spać. Ani na jednym patyku, ani choćby w jednej klatce.. Woli przytulać się do niego na tym samym patyku, ale od strony wystającej na zewnątrz. Do klatki wchodzi tylko żeby zjeść, a gdy w tym czasie któreś z nas się poruszy lub choćby zerknie w stronę klatki, Puszek wyskakuje z niej niczym mała torpeda w ciągu niecałej sekundy w obawie, że drzwiczki się zatrzasną.

Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że skoro jedno jest na zewnątrz, nie możemy zamknąć klatki i nierozłączki szaleją po całym pokoju w trakcie naszej nieobecności, gdyż Dziobak ostatnio równie chętnie co Puszek w ciągu dnia przebywa poza klatką. Efektem tego jest np. wielka dziura w papierowej lampie sufitowej lub "ślady" ich bytności tu i tam ;) Nie do uniknięcia.

Teraz pozostaje wygłówkować, jak przekonać Puszka do tego, że klatka nie jest zła :)

to be continued ;)

wtorek, 3 maja 2011

Miłość

Ale dawno nie pisałam! Czas mijał na obserwacji wspólnego pożycia nierozłączkowego, a było co podziwiać.

Najważniejsze to to, że ptaszęta polubiły się, z czego bardzo się cieszymy. Są praktycznie nierozłączne, czyli jest tak jak powinno być. Wzajemne muskanie układa się super, Dziobak przypomniał sobie jak to się robi i teraz czułości są częste i przede wszystkim obustronne. Pozytywne jest też to, że Dziobak nareszcie sam wychodzi z klatki. Gdy tylko otworzymy klatkę, nie mija 5 sekund a Puszek jest na zewnątrz, Dziobak najczęściej po ok minucie, ale wychodzi sam. I co najważniejsze, gdy wypuszczone są cały dzień (np. w weekend) wchodzi i wychodzi z klatki kiedy ma ochotę bez żadnego problemu. Teraz jedzenie jest cały czas w środku, także na zewnątrz jest rekreacja, a w środku jedzonko i spanie. Dziobak, mimo początkowego ignorowania nowego przybysza, zaczął też intensywnie reagować na nawoływanie Puszka. Widać, że rozmawiają ze sobą i reagują na swoje nawoływania, a jak jedno jest bez drugiego na zewnątrz, to jest dramat. Z kolei Puszek się przekonała, że spanie poza klatką bez Dziobaka jest bez sensu, i teraz na nocną kimkę idzie do klatki. A ptaszki całą noc śpią zwykle przytulone do siebie na jednej żerdzi :)

Najulubieńszym miejscem przesiadywania ptaków jest obecnie lampa stojąca :)


Jak widać miłość jest wielka i czasem lekko przytłaczająca ;)

Oczywiście idylla nie trwa cały czas. Często odbywają się bitwy na dzioby o kijek, miejsce na patyku czy gryzioną gazetę. Walki te czasami wyglądają bardzo groźnie, prowokowane są jednak przez obie strony, i mimo głośnych pisków i paru zgubionych piór po chwili znów panuje miłość i wzajemne muskanie.

sobota, 2 kwietnia 2011

Kupry

Sobota rano, w końcu czas by poobserwować nierozłączki w akcji. Wchodzę do pokoju i co zastaję? Dwa przytulone do siebie nierozłączkowe kupry :) Po prostu bosko!



Mimo pochmurnego dnia, chyba nadeszła wiosna :)

środa, 30 marca 2011

Może jednak przyjdzie wiosna?

Wychodzi na to, że nierozłączki dogadują się najlepiej poza klatką. W klatce rozstawiają się wzajemnie po kątach, a na zewnątrz jakby zawierały sojusz i trzymają się razem.

Są jednak dwa problemy: Dziobaka z klatki trzeba wyciągać praktycznie "za uszy", dla niego to miejsce do spania i całodniowego przesiadywania. Puszek z kolei nie chce do niej wracać, a przynajmniej w niej spać, wchodzi tylko gdy musi coś przegryźć. Większym problemem jest Dziobak, bo wychodzi tylko zwabiony na jedzenie albo na filmik z youtuba... Nawet mu nie przeszkadza, gdy Puszek lata po pokoju czy biega po klatce, choć faktycznie czasem się denerwuje i miota się jakby chciał wyjść, ale to taki tchórz.. No czasem się zdarzy, że wyjdzie sam, ale rzadko. Z kolei Puszek wchodzi i wychodzi kiedy ma ochotę, gorzej z tym, że rzadko ma ochotę zostać na noc, i nie wiem jak ją do tego zachęcić..

Wczoraj znalazły sobie nowe hobby. W trakcie sprzątania klatki siedziały wspólnie na pieczołowicie owiniętych w gazetę obrazach i robiły gazetowy śnieg. Zgodne jak nigdy, prawie że co i rusz przytulone, z nieśmiałymi próbami Puszka by posmerać Dziobaka, za moment znów pokłócone bo akturat chciały w tym samym miejscu cos podziobać :)




Dziś znów postępy w ich relacjach. Siedziały na klatce, Puszek na czubku, Dziobak w ulubionym miejscu z boku. I nagle Dziobak krok po kroku zaczął przybliżać się do Puszka, powoli, powolutku, aż zetknęły się skrzydłami. Chwile pogadały, Puszek podjął próbę pomuskania, ale coś nie wyszłó i Dziobak się wycofał. Nie minęły dwie minuty i powtórka sytuacji. Tym razem muskanie rozpoczęło się na dobre! Staliśmy w bezruchu dobre 10 minut obserwując nasze dwie nierozłączki w niesamowitej sytuacji. Udało mi się sięgnąć po aparat i nakręcić tę scenę, trochę słabo widać, bo z niekorzystnego kąta, ale chwila jest doniosła :)



Dziobak strasznie się domagał pieszczot, wyginał się, ocierał i przytulał do Puszka bardzo bardzo. Dał się nawet skusić na delikatne muskanie po łapkach, co jest dość istotną oznaką zaufania. Puszek domagała się też pieszczot, ale Dziobak niestety zapomniał chyba jak to się robi bo nie reagował początkowo za bardzo, później podjął nieśmiałą próbę posmerania Puszka, ale robił to dość nieumiejętnie ;)

A teraz już spią. Dziobak w klatce. Puszek na klatce. Ehh..

sobota, 26 marca 2011

Tydzień wspólnego mieszkania

Tydzień wspólnego mieszkania nierozłączek minął. Początki były ciężkie: podział terytorium, przełamanie strachu i nieufności.

Młoda czyli Puszek bezproblemowo zaakceptowała nowego lokatora. Dziobak z kolei zamiast czuć się gościem na nie swoim terytorium zaczął się trochę panoszyć. Przez pierwsze dwa dni gonił Puszka z patyków, odganiał od karmników, wszędzie musiał być tam gdzie ona mimo, że właściwie chwilę wcześniej spał czy zajmował się czymś innym. Najgorsze było to, że ją od czasu do czasu mocniej dziabał, zaczepiał i podszczypywał. Szkoda mi było młodego ptaszka, tym bardziej, że jest ona taka ufna i ciekawa świata, i po prostu spragniona kontaktu z drugą nierozłączką. Ale po dwóch dniach Dziobak trochę się uspokoił i widać było, że Puszek nie daje sobie wejść na głowę i w odpowiedzi na jego zaczepki również daje mu popalić, przez co Dziobak się trochę uspokoił i przestał być taki agresywny. Wiem, że ta jego buńczuczność wynikała raczej z niepewności i strachu, a nie z jakiejś chęci zrobienia krzywdy drugiemu ptaszkowi, ale mimo to cieszę się, że udało jej się mimo młodego wieku go trochę utemperować.

Niestety widać jak na dłoni, że Dziobak przez te miesiące kiedy był sam stał się nieco aspołeczny.. Nie wie, jak żyć pod jednym dachem z drugą nierozłączką, jak się z nią bawić czy przytulać. Raczej broni swojego patyka, swojego karmnika i swojej niezależności. Z kolei dla Puszka jestem pełna podziwu. Jej instynkt nierozłączki niezłomnie pcha ją do przodu, do nawiązania jakiegoś bliższego kontaktu z drugą nierozłączką. Jest to naprawdę niesamowite i daje rezultaty. Ona mimo jego straszenia co i rusz siada do niego na patyk, próbuje go poskubać czy wymienić parę całusów.

Dla mnie najfajniejszy do tej pory był poranek kilka dni temu, właściwie chyba ze cztery dni po wprowadzeniu się Dziobaka. W trakcie porannego czyszczenia piórek oboje siedzieli sobie na jednym patyku i w pewnym momencie Puszek znienacka zaczęła wyczesywać Dziobaka po głowie. On zamarł i chyba sam nie wiedział co się dzieje, ale o dziwo się nie bronił, nie odganiał jej, tylko delektował się tymi pieszczotami. Trwało to ok 5 minut i dało mi nadzieję na to, że może kiedyś zostaną parą z prawdziwego zdarzenia :) Oby i on kiedyś Puszkowi odwzajemnił się takimi pieszczotami.

Ważne dla ich relacji są też wspólne loty, w trakcie których dogadują się o wiele lepiej. Już nie ma podziałów na terytoria. O dziwo wspólnie jedzą z jednej miski, wspólnie latają to tu to tam i zwiedzają pokój, a także siedzą skrzydło w skrzydło na szafie czy klatce. Dziobak przy Puszku staje się bardziej ciekawy świata i śmielszy, choć jeszcze daleko mu do jej odwagi i żywotności. Ona sobie wchodzi z klatki i wchodzi do niej kiedy ma ochotę, jego "za uszy" trzeba z niej wyciągać (na jedzenie), a jak wróci to nie chce potem znów wyjść. No ale są postępy, dziś np. naśladując Puszka podjadł trochę brokuła, i z tego powodu jestem bardzo zadowolona, bo potrzeba mu koniecznie jakiś witamin z warzyw czy kiełków.

Podsumowując ten tydzień stwierdzam, że ich relacja to na razie taka "szorstka przyjaźń" ;) Z jednej strony potrafią zasiąść wspólnie na patyku w klatce, zjeść razem z jednej miski i czy nawet pomuskać się dziobami i zatęsknić za sobą gdy tylko jedno jest na zewnątrz, a z drugiej nadal są ostre kłótnie na dzioby, podszczypywanie znienacka, odganianie na "bezpieczną odległość" czy spanie w przeciwległych kątach klatki. Ale i tak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że są razem :)

sobota, 19 marca 2011

Pierwsze wspólne loty za płoty

Jakiś czas nie pisałam, a nasza nowa papużka jest u nas już trzy tygodnie

Początkowo Dziobak słabo interesował się swoją nową koleżanką, a przynajmniej my mysleliśmy, że będzie bardziej zachwycony. Ale z dnia na dzień jakby rozmawiały coraz więcej - szczególnie rano rozmowy stały się dość intensywne ;) A Młoda okazała się papużką bardzo ruchliwą i bardzo ciekawską. Początkowo planowaliśmy nie wypuszczać ich przynajmniej tydzień czy dwa, żeby przyzwyczaiły się do siebie na odległość. Jednak Młoda pokrzyżowała te plany wymykając się trzeciego dnia z klatki poprzez niedomknięty (?) karmnik. Także poznawanie się już bezpośrednie, choć nadal przez kraty, rozpoczęło się dość szybko. 

Dziobak na początku reagował dość agresywnie na intruza chodzącego mu po klatce czy wysiadującego na patyku obok. Straszył ją dziobem i odganiał. Ale ona mimo to z uporem młodego ptaszka spragnionego towarzystwa cały czas zawracała mu głowę. Także przez ostatnie dni wypuszczana była albo ona albo on na przemian, z tymże on raczej niechętnie z klatki wychodzi.


Ona nawet i sypiała sobie koło niego na patyku, jak widać na zdjęciu powyżej. Od kilku dni obserwowaliśmy jednak, że Dziobak w miarę zaakceptował już nowe towarzystwo, bo odganiał ją już jedynie jak chodziła mu bezpośrednio nad głową. A np. wczoraj wróciwszy z pracy otworzyłam Młodej klatkę, ona praktycznie od razu poleciała na patyk przy klatce Dziobaka i rozpoczęło się dość długi umizgiwanie i "całowanie" dziobkami przez kraty.

Dlatego też dziś rano zdecydowałam się na wypuszczenie ich razem po raz pierwszy. Młoda siedziała na swojej klatce, Dziobak po krótkim wahaniu wyszedł i poleciał do niej. Ze zdziwieniem przyjęłam fakt, że on wylądował obok niej i sobie po prostu razem siedzieli. Jakby to było coś najnormalniejszego pod słońcem. Także super. 



Trochy polatały razem, młoda wszędzie za Dziobakiem oczywiście. Przyszła też pora na głoda, a że klatka była już tylko jedna, trzeba było zjeść w niej. Dziobak miał początkowo trochę problemów, żeby do niej wejść, ale udało się i już mają wspólną klatkę - nareszcie :) Ciekawe jedynie, kiedy on znow z niej wyjdzie, bo Młoda potem wychodziła i wracała, a on wydaje się być domatorem, bo już z niej nie wyszedł, ku wielkiemu niezadowoleniu Młodej.. No ciekawe jak będzie się im układało wspólne mieszkanie, lekkie kłótnie o patyk czy karmnik już były..

A tu jeszcze raz fotka naszej słodkiej pary nierozłączek:


Czyż nie pasują do siebie? :)

środa, 2 marca 2011

Nowa lokatorka

Więc w końcu jest: koleżanka dla naszego Dziobaka! :) Czekaliśmy na nią długo i niecierpliwie, ale nareszcie jest :)

Tak jak już pisałam, myślałam początkowo, że trzymanie papuga, który miał wcześniej inną partnerkę, samego będzie lepsze. Słyszałam, że dokupywanie papugi do pary może skończyć się źle dla obu. Ale po jakimś czasie doszliśmy z moim chłopakiem do wniosku, że trzeba zaryzykować. Nie ma nas całymi dniami w domu, i mimo że wieczorami i w weekendy intensywnie się Dziobakiem zajmowalśmy, zaczął się trochę skubać i czasem był osowiały.

Poszukiwania drugiego ptaszka nie były łatwe. Chcieliśmy koniecznie drugiego fiszerka, najlepiej gdzieś blisko, żeby nie wysyłać go pocztą. Poszukiwania trwały ok. 2 tygodnie i znalazłam hodowlę pana Roberta ze Starogardu Gdańskiego, do którego niezwłocznie pojechaliśmy. Okazało się, że ma do sprzedaży śliczne fioletowe/niebieskie malutkie nierozłączki. Niestety były one zbyt młode, jeszcze częściowo pod opieką rodziców w budkach, i nie mogliśmy wziąć żadnej od razu. Ale za to hodowca udzielił nam kilku cennych rad, także m.in. jak rozpoznać płeć u nierozłączki badając jej kości biodrowe. Taką "operację" przeprowadziliśmy u naszego ptasznika i stwierdziliśmy, że na 95% jest samczykiem, do tego dochodzi zdecydowanie kanciasty kształt głowy, ale na 100% dowiemy się tego zapewne dopiero po ewentualnych lęgach.

Czekaliśmy kolejne 3 tygodnie i odebralismy małą kilka dni temu. Młoda ma trochę ponad dwa miesiące, jest prześliczna i dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że wykluła się 21 grudnia, dokładnie w dniu, kiedy my wzięliśmy naszego Dziobaka! To musi być przeznaczenie :)

Młodą umieściliśmy w nowej, dużej klatce. Pierwszą noc spędziła osobno, w kuchni, by mogła ochłonąć. 


Dopiero następnego dnia wstawiliśmy ją na regał obok klatki nierozłączka. Druga minuta wspólnego przebywania w pokoju wyglądała następująco:


Potem wszytko jakby ucichło. Młoda przyzwyczajała się do nowej klatki, wieczorem nawet zaczęła ją bardziej zwiedzać, zaglądać we wszystkie jej zakamarki. Zadowalający był fakt, że bez problemu jadła i nawet nie bała się nas, jeśli staliśmy obok. Przy większych ruchach, np. dosypywaniu jedzenia itp, dopadała ją lekka panika, ale myślę, że niedługo będzie lepiej.

Mamy więc dwie papugi, jesteśmy bardzo zadowoleni, Młoda szybko się asymiluje, a Dziobak na razie chyba nie bardzo wie co zrobić z nową koleżanką, bo póki co za bardzo nie rozmawiają. Ale jesteśmy dobrej myśli. Para z nich raczej dobrana :)



Jeszcze może fotka rodzinki naszej nowej lokatorki:


Na kratach z tyłu szara nierozłączka to matka, na patyku z prawej ten jaśniejszy to ojciec. Reszta, oprócz tego zielonego na kratach, to rodzeństwo. Co do jej płci, to oczywiście i tu na 100% nie mamy pewności, bo jest ona jeszcze bardzo młoda, ale wszystko wskazuje raczej na samiczkę.

Namiary na hodowlę pana Roberta: http://hodowlapapug.lh.pl

O dalszych postępach w przyjaźni między ptasznikami postaram się donosić na bieżąco :)

piątek, 25 lutego 2011

Nowe lokum

Lokum dla nowego ptasznika, a właściwie ptasznicy, gotowe i czeka na lokatorkę :)




Mieszkanie przygotowane jest na dwoje, ale na razie będą mieszkać osobno, zobaczymy jak będą się dogadywać przez kraty.

Ciekawe jak papug jutro zareaguje. Nie możemy się doczekać! :)

Latanie

Obiecałam dalsze sposoby na wywabienie papuga z klatki. My puszczamy mu filmiki na youtube :)

Zaczęło się od odgłosów ptaków, z którymi paput sobie śpiewał. Na początku wydawało mi się to dosc okrutne, takie puszczanie mu sztucznych odgłosów ptaków, z którymi nie może sobie "naprawdę" porozmawiać. Ale zauważyliśmy, że to go ożywia, jest weselszy, ruchliwszy. Wpadliśmy w związku z tym na pomysły, by puszczać mu nierozłączki. I chwyciło :) Dzięki temu zaczął wychodzić śmielej z klatki, latać po pokoju. Doszło nawet do tego, że zaczął się domagać rano otwarcia klatki i umożliwienia rozprostowania skrzydeł, co umożliwiamy mu jak jest czas. Wieczorami ma otwartą klatkę cały czas. Siada już nie tylko na klatce, ale na obrazach, monitorze, nawet na kanapie. W drodze do "kolegów" na ekranie lata bardzo blisko nas. Także są ogromne postępy, i to dzięki filmikom z internetu :) Dziobak ma zajęcie i z kim "pogadać", jest zadowolony i wyfruwany, a przy okazji oswaja się z otoczeniem i nami, nawet gdy przechodzimy blisko czy ruszamy się. 

Na filmiku mały przykład z dzisiaj :) Ptaszydło baaardzo blisko nas :)


Rozkręcamy się. 

Tym bardziej, że jutro jedziemy ... po drugiego papuga! :) Dziobak będzie miał towarzystwo w końcu! Obyśmy trafili z gustem i płcią :]

środa, 23 lutego 2011

Wychodzenie z klatki

Papuga po zmianie miejsca zamieszkania, mimo że minęło już (tylko?) 2 miesiące od kiedy ją mamy, oczywiście jeszcze się oswaja z otoczeniem i naszym trybem życia.

Nasz paputek jest póki co sam. Miał partnerkę, która niestety w lecie uciekła przez okno. Zanim wzięliśmy ptaszka do domu, przejrzałam mnóstwo wpisów na forach, gdzie znalazłam wiele opinii na temat trzymania nierozłączek pojedynczo. Opinie są różne. My nie mieliśmy większego wyboru, gdyż tak jak pisałam wcześniej, papug trafił do nas właściwie przypadkowo, a my chcieliśmy mu po prostu dać nowy dom i sprawić, by czuł się w nim dobrze.

Niestety ptaszek nie był zbyt oswojony.Podejrzewam, że w czasie gdy była ich parka, poprzednia właścicielka nie zajmowała się nimi szczególnie, bo nie było takiej potrzeby. Z tego co wiem, po zniknięciu samiczki (?) nie wypuszczała już drugiego ptaszka z klatki.

Paputek póki co nie zachowuje się tak, jak inne nierozłączki, o których czytam na blogach czy forach czy których filmiki można znaleźć w sieci. Oczywiście nie mówię tu o szczególnych sztuczkach, chodzi mi np. o kąpiel w mieseczce, pogryzanie gałązek czy gazet, czy choćby prozaiczne wychodzenie z klatki na spacer. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to wymaga czasu. I tak jest już całkiem dobrze w porównaniu do początków.

Pierwsze wyjście nierozłączki z klatki odbyło się podejrzewam raczej przypadkiem. Jeszcze wcale nie mieliśmy zamiaru otwierać mu klatki, ale gdy ja któregoś dnia wzięłam do mycia karmniki, wróciwszy z kuchni nie zastałam ptaszka już w klatce - przecisnął się przez otwór po karmniku! Skończyło się na tym, że dłuższy czas przesiedział na szafie, nie do końca wiedząc jak wrócić.. My zresztą też nie za bardzo wiedzieliśmy co zrobić.. W końcu wpadliśmy na pomysł by postawić klatkę na szafę. I udało się! Wrócił od razu. Uff, chyba całej naszej trójce ulżyło :)

Dlatego późniejsze opory co do wychodzenia na spacer, mimo otwartych drzwiczek, przyjmowaliśmy ze zrozumieniem, ale też z niepokojem. I postanowiliśmy coś z tym zrobić. Trzeba było spróbować ze znanym sposobem "na jedzenie" :) Miseczkę postawiliśmy przed wejściem do klatki na regale. A że nasz paput jest znanym żarłokiem, szybko zaczął kombinować jakby tu coś zjeść, nie ryzykując zbyt wiele, ani, nie daj Boże, nie wypuszczając klatki z łapek. Próby te nagrałam, z góry przepraszam za wstrząsy, nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu :)


Kolejna próba nastąpiła szybciutko, ale już ostrożniej, i zakończyła się sukcesem :)


Od tej pory wieczorami po pracy papużek jedzenie dostaje poza klatką. Początkowo stawiałam tak, by nie musiał zeskakiwać, potem coraz dalej, i teraz normalnie już wychodzi jeść "na dwór", czyli na tej linii pełen sukces :)

O sposobach na przekonanie do dalszych lotów następnym razem.

sobota, 19 lutego 2011

Mała próbka

W nawiązaniu do wczorajszego posta przesyłam małą próbkę umiejętności głosowych ptaszka zwanego nierozłączką :)







Miłego słuchania :)

piątek, 18 lutego 2011

Pierwsze wrażenia

Pierwsze dni charakteryzowały się wzajemnym poznawaniem oraz organizowaniem otoczenia.

Jedną z pierwszych "niespodzianek" okazał się przenikliwy głos naszego nowego pupila. U pani, od której go brałam, siedział sobie cichutko na żerdce i tylko nas z zainteresowaniem obserwował, jednocześnie walcząc ze snem (była 19 wieczorem, czyli dla nierozłączka środek nocy prawie :) Po przybyciu do nowego domu dopiero się zaczęło. Na szczęście niezbyt intensywnie i dość krótko, bo zapewne gdyby trwało dłużej, to ptasznik niezwłocznie wylądowałby z powrotem w aucie w drodze powrotnej do milej starszej pani. Szczęśliwi posiadacze nierozłączek wiedzą o czym mówię, nieposiadaczy zapraszam na youtuba, tam znajdziecie mnóstwo ciekawych filmików, które z powodzeniem prezentują możliwości głosowe tych ptaków. Mi odgłosy wydawane przez papugi zwykle kojarzyły się z miłym świergoleniem papużek falistych, czy ewentualnie głośniejszym, acz niezbyt częstym wrzaskiem ary, ale głos nierozłączki przechodzi wszelkie pojęcie :) Szczerze powiedziawszy nie wiem, co na to sąsiedzi. Myślę, że podejrzewają, że założyliśmy w mieszkaniu hodowlę ptaków egzotycznych na większą skalę :] Jeśli, oby nie!, któryś z nich kiedyś straci cierpliwość i do nas wparuje, na pewno zdziwi się, że sprawcą hałasu jest tylko jeden mały, śliczny i nieśmiały ptaszek :)

W świeżo wyremontowanym pokoju nierozłączek zajął dostojne miejsce na najwyższym regale. Myślę, że czuje się tam całkiem dobrze, widzi z góry wszystko, zasypia nawet przy włączonym telewizorze i rozrzuca łupiny i pióra wszędzie, a ja tylko latam ze szmatą i zmiotką i próbuję to ogarnąć ;)

piątek, 11 lutego 2011

O początkach

Jest tyle do opisania, do opowiedzenia, że nie wiem od czego zacząć.

Może od smsa od mojego kolegi, który napisał do mnie pewnego grudniowego wieczora, czy nie chcę "papużki nierozłączki". Szczerze mówiąc, w pierwszym momencie oczywiście pomyślałam, że chodzi mu o falistą. Jako osoba, która w swoim życiu nie miała nic wspólnego z ptakami, nie wiedziałam nawet, że istnieje "naprawdę" taki gatunek.

Już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl, żeby sprawić sobie zwierzątko. Jak byłam mała miałam świnki morskie, chomiki, pół życia spędziłam na grzbiecie końskim i w stajni, zawsze marzyłam o psie, a ptaki zawsze wydawały mi się sympatyczne, ale mało miałam z nimi do czynienia.

I nagle ten sms. Ziarno zaczęło kiełkować, i gdy o dziwo po jedynie ok. 10 minutowej rozmowie z moim chłopakiem udało mi się go przekonać do wzięcia papużki, decyzja zapadła.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 21.12 pojechałam po papuzię. Wcześniej oglądałam zdjęcia w internecie, wiedziałam już jak wygląda nierozłączka, ale po ujrzeniu mojej, po prostu rozpłynęłam się z zachwytu. Tak pięknego upierzenia nie spodziewałam się.

Mam więc śliczną nierozłączkę fiszera. Chyba samczyka, ale o tym kiedy indziej. Papużka jest wbrew tytułowi bloga tylko jedna, a tytuł jest taki, bo ja nie miałam oryginalnego pomysłu, więc wymyślił go mój chłopak i fajnie się rymuje. A może, kto wie, kiedyś naprawdę pojawi się "papuga dwudziesta druga", bo papuziego bakcyla załapałam na amen :) I jako że wśród mojego towarzystwa stałam się monotematyczna, moją chęć opowiadania o naszej nierozłączce postanowiłam wykorzystać tu. A opowiadać jest co :)