piątek, 25 lutego 2011

Nowe lokum

Lokum dla nowego ptasznika, a właściwie ptasznicy, gotowe i czeka na lokatorkę :)




Mieszkanie przygotowane jest na dwoje, ale na razie będą mieszkać osobno, zobaczymy jak będą się dogadywać przez kraty.

Ciekawe jak papug jutro zareaguje. Nie możemy się doczekać! :)

Latanie

Obiecałam dalsze sposoby na wywabienie papuga z klatki. My puszczamy mu filmiki na youtube :)

Zaczęło się od odgłosów ptaków, z którymi paput sobie śpiewał. Na początku wydawało mi się to dosc okrutne, takie puszczanie mu sztucznych odgłosów ptaków, z którymi nie może sobie "naprawdę" porozmawiać. Ale zauważyliśmy, że to go ożywia, jest weselszy, ruchliwszy. Wpadliśmy w związku z tym na pomysły, by puszczać mu nierozłączki. I chwyciło :) Dzięki temu zaczął wychodzić śmielej z klatki, latać po pokoju. Doszło nawet do tego, że zaczął się domagać rano otwarcia klatki i umożliwienia rozprostowania skrzydeł, co umożliwiamy mu jak jest czas. Wieczorami ma otwartą klatkę cały czas. Siada już nie tylko na klatce, ale na obrazach, monitorze, nawet na kanapie. W drodze do "kolegów" na ekranie lata bardzo blisko nas. Także są ogromne postępy, i to dzięki filmikom z internetu :) Dziobak ma zajęcie i z kim "pogadać", jest zadowolony i wyfruwany, a przy okazji oswaja się z otoczeniem i nami, nawet gdy przechodzimy blisko czy ruszamy się. 

Na filmiku mały przykład z dzisiaj :) Ptaszydło baaardzo blisko nas :)


Rozkręcamy się. 

Tym bardziej, że jutro jedziemy ... po drugiego papuga! :) Dziobak będzie miał towarzystwo w końcu! Obyśmy trafili z gustem i płcią :]

środa, 23 lutego 2011

Wychodzenie z klatki

Papuga po zmianie miejsca zamieszkania, mimo że minęło już (tylko?) 2 miesiące od kiedy ją mamy, oczywiście jeszcze się oswaja z otoczeniem i naszym trybem życia.

Nasz paputek jest póki co sam. Miał partnerkę, która niestety w lecie uciekła przez okno. Zanim wzięliśmy ptaszka do domu, przejrzałam mnóstwo wpisów na forach, gdzie znalazłam wiele opinii na temat trzymania nierozłączek pojedynczo. Opinie są różne. My nie mieliśmy większego wyboru, gdyż tak jak pisałam wcześniej, papug trafił do nas właściwie przypadkowo, a my chcieliśmy mu po prostu dać nowy dom i sprawić, by czuł się w nim dobrze.

Niestety ptaszek nie był zbyt oswojony.Podejrzewam, że w czasie gdy była ich parka, poprzednia właścicielka nie zajmowała się nimi szczególnie, bo nie było takiej potrzeby. Z tego co wiem, po zniknięciu samiczki (?) nie wypuszczała już drugiego ptaszka z klatki.

Paputek póki co nie zachowuje się tak, jak inne nierozłączki, o których czytam na blogach czy forach czy których filmiki można znaleźć w sieci. Oczywiście nie mówię tu o szczególnych sztuczkach, chodzi mi np. o kąpiel w mieseczce, pogryzanie gałązek czy gazet, czy choćby prozaiczne wychodzenie z klatki na spacer. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to wymaga czasu. I tak jest już całkiem dobrze w porównaniu do początków.

Pierwsze wyjście nierozłączki z klatki odbyło się podejrzewam raczej przypadkiem. Jeszcze wcale nie mieliśmy zamiaru otwierać mu klatki, ale gdy ja któregoś dnia wzięłam do mycia karmniki, wróciwszy z kuchni nie zastałam ptaszka już w klatce - przecisnął się przez otwór po karmniku! Skończyło się na tym, że dłuższy czas przesiedział na szafie, nie do końca wiedząc jak wrócić.. My zresztą też nie za bardzo wiedzieliśmy co zrobić.. W końcu wpadliśmy na pomysł by postawić klatkę na szafę. I udało się! Wrócił od razu. Uff, chyba całej naszej trójce ulżyło :)

Dlatego późniejsze opory co do wychodzenia na spacer, mimo otwartych drzwiczek, przyjmowaliśmy ze zrozumieniem, ale też z niepokojem. I postanowiliśmy coś z tym zrobić. Trzeba było spróbować ze znanym sposobem "na jedzenie" :) Miseczkę postawiliśmy przed wejściem do klatki na regale. A że nasz paput jest znanym żarłokiem, szybko zaczął kombinować jakby tu coś zjeść, nie ryzykując zbyt wiele, ani, nie daj Boże, nie wypuszczając klatki z łapek. Próby te nagrałam, z góry przepraszam za wstrząsy, nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu :)


Kolejna próba nastąpiła szybciutko, ale już ostrożniej, i zakończyła się sukcesem :)


Od tej pory wieczorami po pracy papużek jedzenie dostaje poza klatką. Początkowo stawiałam tak, by nie musiał zeskakiwać, potem coraz dalej, i teraz normalnie już wychodzi jeść "na dwór", czyli na tej linii pełen sukces :)

O sposobach na przekonanie do dalszych lotów następnym razem.

sobota, 19 lutego 2011

Mała próbka

W nawiązaniu do wczorajszego posta przesyłam małą próbkę umiejętności głosowych ptaszka zwanego nierozłączką :)







Miłego słuchania :)

piątek, 18 lutego 2011

Pierwsze wrażenia

Pierwsze dni charakteryzowały się wzajemnym poznawaniem oraz organizowaniem otoczenia.

Jedną z pierwszych "niespodzianek" okazał się przenikliwy głos naszego nowego pupila. U pani, od której go brałam, siedział sobie cichutko na żerdce i tylko nas z zainteresowaniem obserwował, jednocześnie walcząc ze snem (była 19 wieczorem, czyli dla nierozłączka środek nocy prawie :) Po przybyciu do nowego domu dopiero się zaczęło. Na szczęście niezbyt intensywnie i dość krótko, bo zapewne gdyby trwało dłużej, to ptasznik niezwłocznie wylądowałby z powrotem w aucie w drodze powrotnej do milej starszej pani. Szczęśliwi posiadacze nierozłączek wiedzą o czym mówię, nieposiadaczy zapraszam na youtuba, tam znajdziecie mnóstwo ciekawych filmików, które z powodzeniem prezentują możliwości głosowe tych ptaków. Mi odgłosy wydawane przez papugi zwykle kojarzyły się z miłym świergoleniem papużek falistych, czy ewentualnie głośniejszym, acz niezbyt częstym wrzaskiem ary, ale głos nierozłączki przechodzi wszelkie pojęcie :) Szczerze powiedziawszy nie wiem, co na to sąsiedzi. Myślę, że podejrzewają, że założyliśmy w mieszkaniu hodowlę ptaków egzotycznych na większą skalę :] Jeśli, oby nie!, któryś z nich kiedyś straci cierpliwość i do nas wparuje, na pewno zdziwi się, że sprawcą hałasu jest tylko jeden mały, śliczny i nieśmiały ptaszek :)

W świeżo wyremontowanym pokoju nierozłączek zajął dostojne miejsce na najwyższym regale. Myślę, że czuje się tam całkiem dobrze, widzi z góry wszystko, zasypia nawet przy włączonym telewizorze i rozrzuca łupiny i pióra wszędzie, a ja tylko latam ze szmatą i zmiotką i próbuję to ogarnąć ;)

piątek, 11 lutego 2011

O początkach

Jest tyle do opisania, do opowiedzenia, że nie wiem od czego zacząć.

Może od smsa od mojego kolegi, który napisał do mnie pewnego grudniowego wieczora, czy nie chcę "papużki nierozłączki". Szczerze mówiąc, w pierwszym momencie oczywiście pomyślałam, że chodzi mu o falistą. Jako osoba, która w swoim życiu nie miała nic wspólnego z ptakami, nie wiedziałam nawet, że istnieje "naprawdę" taki gatunek.

Już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie myśl, żeby sprawić sobie zwierzątko. Jak byłam mała miałam świnki morskie, chomiki, pół życia spędziłam na grzbiecie końskim i w stajni, zawsze marzyłam o psie, a ptaki zawsze wydawały mi się sympatyczne, ale mało miałam z nimi do czynienia.

I nagle ten sms. Ziarno zaczęło kiełkować, i gdy o dziwo po jedynie ok. 10 minutowej rozmowie z moim chłopakiem udało mi się go przekonać do wzięcia papużki, decyzja zapadła.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, 21.12 pojechałam po papuzię. Wcześniej oglądałam zdjęcia w internecie, wiedziałam już jak wygląda nierozłączka, ale po ujrzeniu mojej, po prostu rozpłynęłam się z zachwytu. Tak pięknego upierzenia nie spodziewałam się.

Mam więc śliczną nierozłączkę fiszera. Chyba samczyka, ale o tym kiedy indziej. Papużka jest wbrew tytułowi bloga tylko jedna, a tytuł jest taki, bo ja nie miałam oryginalnego pomysłu, więc wymyślił go mój chłopak i fajnie się rymuje. A może, kto wie, kiedyś naprawdę pojawi się "papuga dwudziesta druga", bo papuziego bakcyla załapałam na amen :) I jako że wśród mojego towarzystwa stałam się monotematyczna, moją chęć opowiadania o naszej nierozłączce postanowiłam wykorzystać tu. A opowiadać jest co :)