środa, 23 lutego 2011

Wychodzenie z klatki

Papuga po zmianie miejsca zamieszkania, mimo że minęło już (tylko?) 2 miesiące od kiedy ją mamy, oczywiście jeszcze się oswaja z otoczeniem i naszym trybem życia.

Nasz paputek jest póki co sam. Miał partnerkę, która niestety w lecie uciekła przez okno. Zanim wzięliśmy ptaszka do domu, przejrzałam mnóstwo wpisów na forach, gdzie znalazłam wiele opinii na temat trzymania nierozłączek pojedynczo. Opinie są różne. My nie mieliśmy większego wyboru, gdyż tak jak pisałam wcześniej, papug trafił do nas właściwie przypadkowo, a my chcieliśmy mu po prostu dać nowy dom i sprawić, by czuł się w nim dobrze.

Niestety ptaszek nie był zbyt oswojony.Podejrzewam, że w czasie gdy była ich parka, poprzednia właścicielka nie zajmowała się nimi szczególnie, bo nie było takiej potrzeby. Z tego co wiem, po zniknięciu samiczki (?) nie wypuszczała już drugiego ptaszka z klatki.

Paputek póki co nie zachowuje się tak, jak inne nierozłączki, o których czytam na blogach czy forach czy których filmiki można znaleźć w sieci. Oczywiście nie mówię tu o szczególnych sztuczkach, chodzi mi np. o kąpiel w mieseczce, pogryzanie gałązek czy gazet, czy choćby prozaiczne wychodzenie z klatki na spacer. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to wymaga czasu. I tak jest już całkiem dobrze w porównaniu do początków.

Pierwsze wyjście nierozłączki z klatki odbyło się podejrzewam raczej przypadkiem. Jeszcze wcale nie mieliśmy zamiaru otwierać mu klatki, ale gdy ja któregoś dnia wzięłam do mycia karmniki, wróciwszy z kuchni nie zastałam ptaszka już w klatce - przecisnął się przez otwór po karmniku! Skończyło się na tym, że dłuższy czas przesiedział na szafie, nie do końca wiedząc jak wrócić.. My zresztą też nie za bardzo wiedzieliśmy co zrobić.. W końcu wpadliśmy na pomysł by postawić klatkę na szafę. I udało się! Wrócił od razu. Uff, chyba całej naszej trójce ulżyło :)

Dlatego późniejsze opory co do wychodzenia na spacer, mimo otwartych drzwiczek, przyjmowaliśmy ze zrozumieniem, ale też z niepokojem. I postanowiliśmy coś z tym zrobić. Trzeba było spróbować ze znanym sposobem "na jedzenie" :) Miseczkę postawiliśmy przed wejściem do klatki na regale. A że nasz paput jest znanym żarłokiem, szybko zaczął kombinować jakby tu coś zjeść, nie ryzykując zbyt wiele, ani, nie daj Boże, nie wypuszczając klatki z łapek. Próby te nagrałam, z góry przepraszam za wstrząsy, nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu :)


Kolejna próba nastąpiła szybciutko, ale już ostrożniej, i zakończyła się sukcesem :)


Od tej pory wieczorami po pracy papużek jedzenie dostaje poza klatką. Początkowo stawiałam tak, by nie musiał zeskakiwać, potem coraz dalej, i teraz normalnie już wychodzi jeść "na dwór", czyli na tej linii pełen sukces :)

O sposobach na przekonanie do dalszych lotów następnym razem.

1 komentarz:

  1. po prostu papuga nie mogła z nim wytrzymać :D i się jej nie dziwię

    OdpowiedzUsuń